Rozdział I: Naczynia wieńcowe

 

„Mogłaby zamknąć oczy, udawać, że wszystko jest w porządku. Wiedziała jednak, że nie da się żyć z zamkniętymi oczami.”

- Cassandra Clare



Głęboko ukryte wspomnienia są często powodem najgorszych koszmarów. Nie zawsze jesteśmy świadomi tego, jak silnie coś, co miało miejsce w dawno temu, oddziałuje na naszą psychikę. Mimo to odpychamy od siebie wszystkie złe chwile, które powodują, że nie możemy normalnie funkcjonować, chociaż to nie sprawia, że one znikają. Wszystko wraca, gdy najmniej się tego spodziewamy.

Każda rana ma swoją historię.

Jaka jest Twoja?


            *


Pewnego zimowego popołudnia Thomas Madsen, lekarz sądowy, odebrał swoją pięcioletnią córeczkę z przedszkola wcześniej niż zazwyczaj. Jadąc na miejsce, zastanawiał się, co powinien jej powiedzieć. Przecież nie oznajmi jej wprost, że jej ukochana mama została zamordowana i on sam okłamał ją, tłumacząc, że przez ostatni tydzień była u cioci!


— Cześć, skarbie — powiedział, kiedy drobna, brązowowłosa dziewczynka wsiadła do samochodu. — Przepraszam, że dzisiaj odebrałem cię tak wcześnie.


— Mama wróciła? — zapytała dziewczynka. — Proszę, powiedz, że to ta niespodzianka!


Mężczyzna nie odpowiedział na jej pytanie. Odwrócił się do niej i puścił oczko, a ona roześmiała się. Skrzywił się na ten dźwięk. W ciągu całego swojego życia nie stał przed trudniejszym zadaniem. Jak powiedzieć małemu dziecku, że za chwilę jego życie zmieni się diametralnie?


Kiedy dojechali do domu, na werandzie czekał ubrany na czarno mężczyzna. Thomas wysiadł z auta, po czym wypuścił siedzącą z tyłu Camille.


— Poczekaj chwilkę, tatuś zobaczy, kto to — rzekł.


Dziewczynka patrzyła, jak ojciec podchodzi do nieznanego gościa i wita się z nim. Po chwili czekania niepewnie podeszła do rozmawiającego z obcym panem taty.


— Wyrazy głębokiego współczucia, Thomas. — Nieznajomy spojrzał na dziewczynkę stojącą przy nodze kolegi. — Ty musisz być tą małą, uroczą panią, o której tyle mi mówiono.


Camille cofnęła się, gdy wyciągnął do niej rękę. Ojciec pogłaskał ją po głowie.


— Cami jeszcze nie wie o tym, co się stało. — Chwycił za małą rączkę córki. — Dziękuję za wsparcie, widzimy się jutro w pracy.


— Nie potrzebujesz kilku dni żałoby? — zapytał zdziwiony towarzysz. Thomas tylko pokręcił głową.


— Nie, te kilka dni mogłoby być dla mnie zabójcze — odpowiedział. — Zresztą jestem bardziej potrzebny w pracy, a Camille chodzi do przedszkola, więc ma kto na nią rzucić okiem.


— Jak uważasz. W takim razie do zobaczenia — rzucił, wsiadając już do samochodu. Po chwili odjechał.


             Dziewczynka razem z ojcem weszła do domu. Chwilę krzątali się po pokojach, zanim Thomas wymyślił w końcu, jak przekazać córce tragiczną wiadomość. Przyszedł do salonu, gdzie mała oglądała swoją ulubioną bajkę.


            — Skarbie, muszę ci coś ważnego powiedzieć. — Usiadł obok niej, a ona spojrzała na niego wielkimi, niebieskimi oczyma.


            — Słucham? — Wyłączyła telewizor, nie odrywając od niego wzroku.


            — Mamusia… nie żyje.


              *


              15 lat później


            Otacza mnie ciemność. Widzę wiązkę światła gdzieś tam, w oddali. Biegnę, nie wiedząc, czy naprawdę się poruszam, ale światełko przybliża się z każdym moim krokiem. Jest już wystarczająco blisko… Jeszcze bliżej…


            Nagle cała sceneria się zmienia. Już nie brodzę w ciemności, znajduję się na ganku mojego domu. Widzę twarz mamy, jej szczery uśmiech i ciepłe zielone oczy. Stoi w ogródku, otoczona pięknymi czerwonymi różami. Macham do niej. Nie widzi mnie. Krzyczę „Mamo!”, ale nie słyszy żadnego słowa. Podchodzę do niej i chcę ją objąć, ale nie mogę.


            To tylko sen.


            Ze smutkiem odsuwam się od niej i patrzę, jak pielęgnuje uwielbiane przez nią rośliny.


            W pewnym momencie pojawia się zamaskowana postać. Podchodzi do mojej ukochanej mamy od tyłu. W ręce trzyma nóż. Panikuję i chcę podbiec, aby zasłonić ją własnym ciałem, ale moje kończyny są sparaliżowane. Chcę krzyknąć, by uważała, ale żaden dźwięk nie może wydobyć się z mojego gardła.


            Bezradnie obserwuję,jak zamaskowana postać chwyta mamę za włosy, odciąga do tyłu głowę i jednym płynnym ruchem podcina jej gardło.

          

            Krzyk.


            Camille obudziła się zlana potem. Przetarła mokrą twarz i włączyła lampkę nocną, stojącą na szafce obok jej łóżka. Spojrzała na zegarek. Szósta trzydzieści. Usiadła, ciężko opierając się o wezgłowie..


 Koszmar. Koszmar, który śnił jej się za każdym razem, gdy zasypiała. Koszmar, który trwał już od ponad dwóch miesięcy. Ciągle ten sam sen, który z dnia na dzień stawał się coraz bardziej wyraźny.


Nie mogła spać. Za każdym razem powtarzała się ta sama historia. Sen nie przynosił jej ukojenia, od kiedy to się zaczęło. Bardzo chciała dowiedzieć się, co oznacza. W głębi siebie przeczuwała, że to wiadomość od mamy. To, co powiedział jej ojciec, nie mogło być do końca prawdziwe. Skąd inaczej wziąłby się ten sen?


*


— Camille Madsen. — Niski głos wyczytał jej imię i nazwisko. — Zapraszam.


Dziewczyna podniosła się z krzesła i pewnym krokiem weszła do gabinetu. Pierwszy raz w swoim dwudziestoletnim życiu była u psychiatry, więc towarzyszył jej niepokój, który staranie ukrywała. Rozejrzała się dookoła z ciekawością. Na środku przestronnego, stylowo urządzonego pomieszczenia stały naprzeciwko siebie dwa skórzane ciemnobrązowe fotele. Z wielkiego okna do gabinetu wpadały wiązki światła, które oświetlały staromodne biurko i stolik ze stertą rysunków.


— Bardzo ładne... — westchnęła Camille, delikatnie przesuwając palce po szorstkim papierze.  —To pana prace, doktorze Lecter?


— Tak, a teraz proszę — wskazał gestem ręki fotel — usiądź.


Naprzeciwko drzwi wejściowych, obok ściany stała drabina, która prowadziła do biblioteczki. Na ścianach wisiało co najmniej kilka obrazów namalowanych przez znanych włoskich artystów. Czyżby Lecter był miłośnikiem sztuki?, przebiegło jej przez myśl.


— Chciałbym Ci się przedstawić, Camille. — Usiadł na wprost niej. — Nazywam się Hannibal Lecter i od dziś mam przyjemność być twoim psychiatrą.


— Nikt panu nie powiedział, że nie jestem tu z własnej, nieprzymuszonej woli?


— Owszem, twój ojciec wspominał o tym. — Poprawił się na krześle. — Jednak jesteś tu, siedzisz naprzeciwko mnie, a poza nami nie ma tu nikogo, więc zakładam, że przyszłaś sama. Moglibyśmy zacząć, czy będziesz rozprawiać nad tym, jak tu się znalazłaś?


            — Przepraszam — rzuciła niechętnie. — Po prostu jestem przekonana, że niełatwo będzie zrozumieć mój problem i sytuację, w której się znalazłam

.

            — Opowiedz o nim. Daj mi szansę.


            — Od dwóch miesięcy, dzień w dzień, kiedy tylko kładę się spać, mam ten sam koszmar — zaczęła. — Na początku otacza mnie ciemność, ale potem następuje zmiana scenerii. Znam to miejsce, jest mi bardzo bliskie. Widzę też jedną z najważniejszych osób w moim życiu i jestem zmuszona patrzeć na scenę jej zabójstwa — prychnęła. —  Czy to nie dziwne? Nie mogę określić, kim jest morderca mojej własnej matki. Tak, moja mama nie żyje, a tata chcę mi wmówić, że umarła na zawał, kiedy miałam pięć lat. A wie pan, co jest jeszcze dziwniejsze? Nie pamiętam niczego z tego okresu. Tak jakby ktoś wymazał mi rok z życia.


          Hannibal zmarszczył brwi i patrzył na siedzącą naprzeciwko dziewczynę z zainteresowaniem. W swojej długiej karierze psychiatry nigdy nie spotkał tak zagubionej i sfrustrowanej własnym stanem osoby. W dodatku tak bardzo świadomej rzeczy, które nie powinny mieć miejsca u zdrowej psychicznie osoby.


             — Kiedy zaczęły się koszmary? Czy pojawiły się po jakimś konkretnym wydarzeniu?


              Pojawiły się znikąd. Dwa miesiące temu, mówiłam panu —  zauważyła Camille. — Czyżby mnie pan nie słuchał, doktorze Lecter?


— Staram się tylko zrozumieć, jak to możliwe, że masz koszmary, skoro nie pamiętasz żadnego wydarzenia, które mogłoby je spowodować. A, no tak, amnezja wsteczna Przed chwilą powiedziałaś, że pojawiły się one bez przyczyny, więc zastanawiam się – dlaczego twoja podświadomość wysyła ci takie sygnały właśnie teraz? — Zaśmiał się ironicznie. — Camille, jedyne, co jestem w stanie zrobić na tę chwilę, to przepisać ci tabletki na uspokojenie. Terapię zaczniemy od przyszłego tygodnia, dobrze? Do tego czasu chciałbym, żebyś wyspała się porządnie.


            Wstał i podszedł do biurka. Wyciągnął z niego plik recept i zapisał na nich nienagannym pismem nazwy leków. Podał je dziewczynie, która siedziała na fotelu. Uśmiechnął się uspokajająco.


            — Musisz wiedzieć, że to wszystko wymaga czasu. Powinnaś też być świadoma, że efekty mogą się pojawić stosunkowo późno. Oczywiście chciałbym, żebyś po tygodniu odczuła jakąkolwiek poprawę, ale z doświadczenia wiem, że nie jest to takie proste.


            — Doktorze Lecter? — odezwała się Camille, stojąc już w progu..


            — Tak?


         — Czy te leki — pomachała receptą, którą trzymała w ręce — nie będą przeszkadzały mi w normalnych czynnościach? Nadal studiuję i w przyszłości mam zamiar siedzieć w takim samym miejscu jak pan. — Uśmiechnęła się, odsłaniając białe jak perły zęby.


            — Nie musisz się o to martwić — odparł i, kiedy wyszła, zamknął za nią drzwi.


Czy ja nie widziałem jej wcześniej? Dziewczyna wydawała mu się znajoma, tak jakby ją już kiedyś spotkał. Poczuł dziwne uczucie w sercu. Pierwszy raz zainteresował się nie tylko medycznym przypadkiem, ale również osobowością swojej pacjentki. Była urocza, ślepy by to zauważył. Obudziło się w nim uczucie, którego nie odczuwał już od dawna. Cóż za ciekawa osobistość.


            A niby mordercy nie mają serca.

13 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie barwne osobowości jak Hannibal. Dzięki jego psychopatycznej psychice będziesz mogła świetnie poprowadzić fabułę i opowiadanie może się okazać naprawdę ciekawe.
    Wydaje mi się, że Camille mogła być świadkiem śmierci matki i powracający sen to po prostu wspomnienie. Zastanawiam się tylko, czemu akurat w tym momencie miałoby powrócić. I czy to możliwe, że ktoś jakimś cudem wymazał dziewczynie pamięć, by o niczym nie pamiętała? Albo może to reakcja obronna i umysł po prostu wyparł traumatyczne wydarzenia.
    Odnoszę też wrażenie, że Hannibalowi Camille mogła wydać się znajoma, bo to on mógł być zabójcą jej matki. Ale jeśli rzeczywiście tak jest, to z pewnością nie będzie mu zależało, by dziewczyna odzyskała pamięć. No albo ostatecznie może ją zamordować, żeby prawda nie wyszła na jaw.
    Ale to tylko takie moje spekulacje, prawdopodobnie niewiele mające wspólnego z Twoim pomysłem na fabułę. Po prostu lubię sobie czasami pozgadywać, co mogą przynieść dalsze rozdziały :))

    Pozdrawiam
    smiertelny-pocalunek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja lubię czytać takie komentarze! ♥
      Hannibal to specyficzna postać, dlatego zobaczyłam możliwość stworzenia z nim tego opowiadania. Ciekawe jest to, że Hannibal jest psychopatą i jednocześnie lekarzem, przez co staję się jeszcze bardziej intrygującą postacią. Sam jest szalony,ale leczy innych - z dobrym lub złym skutkiem.
      Bardzo miło mi się czytało Twoje spekulacje - czy jest w nich coś prawdziwego będziesz miała okazję się przekonać w następnych rozdziałach! :)

      Usuń
  2. Jestem! Szybciej niż się spodziewałam, że zdołam tutaj do ciebie dotrzeć, co dla mnie samej jest wielkim zaskoczeniem. No, ale już nie rozwodzę się nad nieistotnymi kwestiami. Może po prostu od razu przejdę do oceny rozdziału.
    Powiem ci, że niebywale mi się spodobała ta twoja twórczość. Piszesz cudne opisy, które z łatwością pozwalają wyobrazić sobie świat, który tutaj kreujesz. Świetne są również dialogi, które dla mnie osobiście są najtrudniejszą częścią przy tworzeniu kolejnych rozdziałów. Tobie przychodzą z łatwością, a przynajmniej tak to wygląda.
    Ten pierwszy akapit... Dla mnie bomba. Bardzo trafnie określiłaś problematykę wspomnień trudnych do zniesienia, a przez to często ukrywanych w czeluściach pamięci. Nie jest to dobre. W żadnym wypadku. W jakimś stopniu są oznaką tchórzostwa i niosą za sobą mnóstwo problemów.
    Eh, nawet nie chcę sobie wyobrażać, co musiała czuć mała Camille, gdy dowiedziała się o tym, że jej matka nie żyje. Dla jej ojca to również musiało być traumatyczne przeżycie. Sama śmierć małżonki, ale potem także uświadomienie córki i jej samotne wychowanie. Współczuję im obojgu.
    Zastanawia mnie ten koszmar Cami. Może jako dziecko była ona świadkiem zabójstwa matki? W końcu nie wiemy, jak kobieta zginęła i czy ktoś to zaobserwował. W każdym bądź razie zastanawia mnie, dlaczego te wspomnienia, o ile nimi są, powracają właśnie teraz. Jednak psychika ludzka jest na tyle skomplikowana, że nawet boję się w to zagłębiać.
    Hannibal to intrygująca postać. Niezwykle ciekawa osobowość.Z całą pewnością jego obecność wniesie wiele do tego opowiadania. Zwłaszcza, że nie jest on tak zwyczajnie pozbawiony uczuć. W końcu coś tam w nim drgnęło na widok dziewczyny. Pytanie: czy to dobrze, czy źle? Chętnie się o tym przekonam!
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do dialogów - o wiele łatwiej mi się je piszę niż opisy! Opisy to moja największa słabość, ale pracuję nad nimi! W końcu jak można pisać opowiadanie, nie posiadając umiejętności opisywania miejsc, zdarzeń, uczuć...?
      Hannibal od początku był dla mnie... intrygującym psychopatą! W jego wypadku wzbudzenie zainteresowania inną osobą,hmm. Nie jest zbyt dobre, nie oszukujmy się! Jednak do Camille ma inne plany... Nie zje jej... Przynajmniej nie tak szybko! ;)
      Dziękuje za taką bogatą opinię! :)
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ciekawie się zaczyna. Lubię takie psychologiczne, powiedzmy, dramaty. Wszystko mi się tu podoba. Mogłabym jedynie ponarzekać, że jest mało opisów i lekko irytują mnie duże odstępy między linijkami.
    Hannibal? Naprawdę Hannibal? Na samym wstępie już wiadomo, że to psychopata, do którego, założę się, już po paru rozdziałach wszystkie laski będą wzdychać. To oczywiście on zabił matkę dziewczyny, prawda?
    Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam.
    truthofthunder.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wzdychają! Psychopata z nienagannymi manierami... drugiego takiego nie znajdziesz! ;)
      A tak na serio - pracuję nad opisami, wiem, że jest ich tu tyle co kot napłakał. Mam nadzieję, że poprawiłam się w drugim rozdziale (który właśnie dodałam).
      Notabene miło mi, że Ci się podoba! Takie słowa są niczym miód dla mej duszy! Bardzo lubię też takie bezpośrednie pytania! Pozostawiam bez odpowiedzi, bo nie będzie niespodzianki! :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Najbardziej urzekła mnie ta pierwsza część... Na moich studiach uczą, że w tekście liczą się 3-4 pierwsze zdania. Czytelnik właśnie po nich wyrabia sobie opinie o autorze, poruszanym problemie i decyduje czy chce czytać więcej, czy rzucić to w cholerę. Ty mnie przyciągnęłaś. Pierwszy akapit był najlepszy. Masz tam takie zdefiniowanie problemu, przedstawiasz jakiś związek przyczynowo-skutkowy (rana = historia) i rzucasz pytanie. I ono we mnie trafia. Bezbłędnie w cel. Kurde. Czytając o tej ranie i historii w głowie mignęło mi kilka. I potem to pytanie, które całkowicie mnie pochłonęło. Troszkę bolało (historie to nie były zbyt miłe...), ale naprawdę porwałaś mnie przy tym i wiedziałam, że przeczytam do końca.
    No i koniec końców przeczytałam.
    Trochę dużo się tutaj działo. Nie zrozum mnie źle, ale jak nna tak krótki tekst było sporo różnych wątków i czasami już nie wiedziałam co i jak, chociaż to akurat też plusuje. Lubię być zaskakiwana. I lubię jak autor bawi się tekstem. Niekoniecznie rzuca jakąś fajną opowieść o bohaterze A, B i C, ale tworzy coś takiego, co wyróżnia go z tłumu. Nie oszukujmy się, tak naprawdę literatura pochłonęła już wszystko i odpowiedziała, na każdy temat. Teraz autor musi myśleć o tym jak "sprzedać" swoją historię. Ty ją pięknie zapakowałaś i ja ją kuupuję ;)

    somethingdiffernet-imagine.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę mi miło, że spodobał Ci się ten wstęp... Dlatego, że pisałam go wcale się nie starając - po prostu naskrobałam to co mi przyszło do głowy. Nie pomyślałabym, że ktoś dzięki niemu skusi się, żeby przeczytać cały rozdział! ☺
      No można się trochę pogubić w tym rozdziale, ale mam nadzieję, że następne wyjaśnią to, co tu zaczęłam! Zgodzę się z Tobą, że trudno jest "sprzedać" swój pomysł innym ludziom. Pomysł na to opowiadanie był spontaniczny i początkowo bałam się, że kompletnie nie przypadnie czytelnikom do gustu!
      Bardzo się cieszę, że Ci się ono podoba i mam nadzieję, że następne rozdziały Cię nie zawiodą! :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Kiedy Hannibal mów, że będzie miał przyjemność być czyimś psychiatrą, to wiem, że nie wróży to nic dobrego.
    Oglądałam wszystkie sezony serialu Hannibal i filmy na podstawie powieści o doktorze Hannibalu.
    Wydaje mi się, że to Hannibal zabił/zjadł matkę Camilii. Mam rację?
    Pozdrawiam
    Lauren

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym odpowiedziała Ci na to pytanie, nie miałabyś przyjemności czytania!
      Cieszę się, że oglądałaś filmy i serial na podstawie powieści, bo to daje Ci możliwość szerszej opinii na temat mojego opowiadania :)!

      Usuń
  6. Od razu mnie wciągnęło twoje opowiadanie i to po pierwszym rozdziale. Cudownie piszesz i można sobie wszystko w głowie wyobrazić :) Niedawno widziałam wszystkie filmy o Hannibalu tak samo jak i widziałam jak na razie 1 odcinek serialu lecz po twoim opowiadaniu mam zamiar jak najszybciej nadrobić moje zaległości :) Z chęcią dodam ciebie do obserwowanych <3

    sherlock-opowiadania.blogspot.com
    sherlock-polska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie miłe słowa, dziękuje!
      Co prawda chwilowo brakuje mi czasu i 'porzuciłam' tę historię, ale planuję do niej wrócić przy napływie weny. Dziękuję za komentarz i odwiedzę Twoje blogi :)

      Usuń
    2. To czysta przyjemność :D I życzę ci jak najwięcej weny <3

      Usuń