Epizod pierwszy: Nie wszystko jest takie łatwe...



2 lata wcześniej...

            Patrzyłam na stojącego nieopodal mężczyznę, starając się ukryć pojawiający się na mojej twarzy rumieniec. To był koniec lata, promienie słoneczne delikatnie przebijały się przez chmury, padając na nasze twarze. Wykorzystaliśmy dzień wolnego, żeby pojechać nad nasze ulubione jezioro niedaleko Reisterstown. Było wyjątkowo ciepło, więc postanowiliśmy wykąpać się i w pełni wykorzystać dobrą pogodę. 

            Czułam się niepewnie, stojąc na brzegu jeziora w samym stroju kąpielowym. Nawet fakt, że byliśmy tam sami, nie dodawał mi otuchy. Nie rozumiałam dziewczyn, które myślały, że bycie chudą jest piękne. Mi dodawało tylko kompleksów i odbierało jakiekolwiek poczucie zmysłowości. Mimo wszelkich moich uprzedzeń do własnej osoby, on postrzegał mnie w taki sposób w jaki ja siebie nie potrafiłam. Podszedł do mnie od tyłu i objął w pasie, przytulając mnie do swojego ciepłego ciała. Uśmiechnęłam się, kiedy poczułam jego spierzchnięte usta na mojej szyi.

            — Będziesz tak cały dzień stała, czy pójdziesz się ze mną wykąpać?— Zamruczał mi do ucha. 

            —Zaraz... — odpowiedziałam po chwili.

            — Nie będę czekać wiecznie — powiedział już w połowie zanurzony. 

            Usiadłam na brzegu, mocząc tylko stopy z chłodnej wodzie. Chłodnej z mojego punktu widzenia, bo mój towarzysz odbierał takie bodźce inaczej. W trakcie, kiedy ja zdążyłam zamoczyć nogi ledwie do kostek, on zadowolony przepłynął już niezły kawałek jeziora. Kilka chwil później przypłynął do mnie i pociągnął za sobą na głębszą wodę.

            — Nienawidzę cię! —- Syknęłam, trzęsąc się z zimna. Moje nogi ledwo dotykały gruntu, więc objęłam za szyję mojego oprawcę. 

            — Wiem, wiem. — Objął rękoma moją talię. - Dasz się jakoś przeprosić?

            —Musiałbyś się bardzo postarać...

            Nie czekał, aż dokończę zdanie. Delikatnie musnął moje usta swoimi, a ja oddałam pocałunek. Jego bliskość sprawiła, że poczułam się wspaniale. Wszystko inne przestało istnieć. Byliśmy tylko my. Kiedy skończyliśmy, poczułam przeszywający moje ciało chłód. Wyszliśmy z wody i położyliśmy się na ciepłym kocu. Kropelki wody spływały po jego ciele i idealnych rysach twarzy. Musiałam bardzo natarczywie się w niego wpatrywać, gdyż po chwili roześmiał się i przytulił mnie do siebie. Wtuliłam twarz w jego ramię, czując jeszcze zapach jego wody kolońskiej. Zamknęłam oczy i oddałam się tej przyjemnej chwili bezgranicznie.
           

            Zbudził mnie jego pocałunek. Musiałam zasnąć na dłuższą chwilę, gdyż słońce powoli zachodziło za horyzont. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam te idealne, szaroniebieskie oczy i brunatne loczki. Chwilę to zajęło zanim w pełni się obudziłam. 

            — Czemu mnie nie obudziłeś? — zapytałam z żalem w głosie.

            — Spałaś tak słodko, że nie miałem serca tego zrobić. 

            — Dwie godziny z tobą zmarnowałam... — Moja twarz spochmurniała na dźwięk tych słów.— Znowu nie będziemy się widzieć przez najbliższy czas. Kiedy nie ma ciebie obok jest o wiele trudniej...

            — Cam... — Objął mnie ramieniem i spojrzał mi głęboko w oczy. - Wiesz, że nie możemy z tym nic zrobić. W tygodniu pracuję, a Ty się uczysz. W dodatku sama wiesz jak zareagowałby na to twój ojciec.

            — Masz rację — odpowiedziałam smutno. — Czasami zapominam, że masz dwadzieścia trzy lata, a ja osiemnaście. Po prostu... Fakt, że jesteś jedyną osobą, która mnie rozumie, a jednocześnie jesteś tak bardzo niedostępny... Jest to nie do zniesienia.

            —Na razie tak to wygląda —odparł, całując mnie w czoło.— Damy sobie radę, dobrze? Nie zostawię cię, musisz po prostu uzbroić się w cierpliwość. Nie wszystko jest takie łatwe jak się wydaje, ale to nie oznacza, że jest to nieosiągalne. Kocham Cię, Camille.
            
 *
Tak, nie mam serca opuścić tego bloga. Słowa, które dostałam wczoraj, dały mi kopniaka, że nie wolno mi się poddać. Mimo wszystko nie mam rozdziałów napisanych na tyle, żeby cokolwiek zacząć publikować regularnie. Stąd pomysł na epizody. Urwane wątki z dawnego życia Camille, krótkie, pisane z jej perspektywy. Ten akurat napisałam już dawno, na potrzebę retrospekcji do jednego z rozdziałów. Błędy są, nie miał ich kto poprawić, ale biorę się za siebie. Małymi kroczkami do celu, czyż nie? 

Kochani, w międzyczasie zapraszam na mój zawieszony blog: Black Harbour
Jest to moja stara historia, którą zaczęłam pisać, ale po pierwszym rozdziale straciłam zapał. Bardzo cieszyłabym się z Waszych opinii pod wiszącym na tamtym blogu rozdziałem!  

3 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba ten pomysł z epizodami, bo nie dość, że nie opuścisz blogosfery, to jeśli kolejne będą napisane tak dobrze jak ten, na pewno będzie mi się je przyjemnie czytało :)) Świetnie opisałaś taką czystą, piękną miłość. To trochę taka odskocznia od poprzednich rozdziałów, które przepełnione były raczej negatywnymi emocjami, a tutaj jest praktycznie jedynie szczęście. No i może rozgoryczenie, że tak szybko trzeba się rozstać z ukochanym. Ale to jest takie "pozytywne" rozgoryczenie w moim odczuciu, nie związane z żadnymi przykrymi wydarzeniami tylko właśnie z prawdziwą miłością.
    Swoją drogą zastanawia mnie, czemu ojciec Cam miałby źle zareagować. Czyżby był przeciwny temu związkowi? Raczej nie chodzi o wiek, bo 5 lat to wcale nie tak dużo...

    Pozdrawiam
    teorainn
    smiertelny-pocalunek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno jest mi żyć bez pisania czegokolwiek. Wiadomo, że przy pisaniu normalnych rozdziałów potrzebny jest duży wysiłek, a przy takich krótkich fragmentach to czysta przyjemność. W dodatku są dla mnie uzupełnieniem historii Camille, na której nie chciałabym się tak skupiać w rozdziałach.
      Mogę zdradzić, że przeciwny nie jest samemu związkowi, ale osobie z którą Camille się spotyka.

      Pozdrawiam również :) :*

      Usuń
  2. Kurczę cudownie :D Bardzo się cieszę, że nie porzuciłaś pisania bo idzie ci to fenomenalnie :)

    OdpowiedzUsuń